– Chcemy się rozwijać i dążyć do swoich celów. Mamy duże aspiracje i nas to nakręca. Wierzymy, że presja, jaka na nas spoczywa przed każdym meczem, nadal będzie dodawała nam „kopa” – mówi Klaudia Miłek. Zapraszamy na wywiad z naszą napastniczką!
Poprzednio rozmawiałyśmy po ostatnim meczu jesieni z TME SMS Łódź, wygranym 5:2. Wywiad z tobą musi być więc dobrym prognostykiem na rundę wiosenną. Jak czujesz się po przerwie?
Bardzo intensywnie przepracowałyśmy okres przygotowawczy. Już teraz widać tego efekty, bo poprawiłyśmy małe mankamenty, które dało się dostrzec w naszej grze jesienią. Myślę, że przełoży się to na ligę, a zweryfikuje nas już mecz ze Śląskiem. Jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, że wykorzystamy nasz potencjał w stu procentach.
To, czego nie trzeba było poprawiać zimą, to twoja skuteczność. W sparingach zdobyłaś aż osiem bramek. Czujesz „power” w nogach?
Powiem szczerze, że po raz kolejny się zaskoczyłam. Bardzo mnie to jednak cieszy, bo moje gole to konsekwencja pracy całego zespołu. Dobrze się razem czujemy, a to przekłada się na tworzone sytuacje, w których mam szczęście się odnajdywać. Wierzę, że w lidze podtrzymam passę i wspólnie będziemy cieszyć się z bramek, nie tylko moich.
Dobrze w okresie przygotowawczym prezentowała się też druga z naszych klasycznych dziewiątek, czyli Julia Piętakiewicz. Dla ciebie to pozytywny aspekt, czy może gdzieś z tyłu głowy pojawia się obawa przed rywalizacją?
Pewien niepokój i niewiadoma, co do tego, kto wyjdzie w pierwszym składzie, jest zawsze. Dla nas to jednak dobra informacja, bo mamy z przodu trzy zawodniczki, które mają inny styl gry, ale co najważniejsze, są skuteczne. Wydaje mi się, że trener może mieć pewien ból głowy, ustalając jedenastkę (śmiech). Cieszę się, że Julka Piętakiewicz podniosła swoje umiejętności, tak samo, jak Klaudia Fabova, a ja mogę z nimi współpracować. Wychodzimy z założenia, że nie utrudniamy sobie pracy. Chcemy po prostu wygrywać.
Powiedziałaś wcześniej, że znów zaskoczyłaś się swoją postawą. Czym chciałabyś się więc zaskoczyć wiosną?
Tym, że zdobędę dublet. To moje marzenie, więc jeśli uda mi się strzelać bramki, a tym samym pomóc drużynie w wygraniu mistrzostwa i Pucharu Polski, będę przeszczęśliwa. Kto wie, może jak będziemy rozmawiać po sezonie, już niczym się nie zaskoczę.
Obserwowałaś ruchy transferowe innych zespołów? Ktoś według ciebie znacząco się wzmocnił lub osłabił?
Nie. W Łęcznej żyjemy swoją ekipą i nie skupiamy się na innych. Chcemy się rozwijać i dążyć do swoich celów. Jeśli przy tym zostaniemy, żaden klub nas nie zaskoczy. Życzę oczywiście powodzenia wszystkim rywalom, ale nie będziemy dla nich łatwym przeciwnikiem. Mamy duże aspiracje i nas to nakręca. Wierzymy, że presja, jaka na nas spoczywa przed każdym meczem, nadal będzie dodawała nam „kopa”.
Wiosnę zaczniemy w niedzielę starciem ze Śląskiem Wrocław. Pierwszy mecz z tym rywalem był dosyć zacięty, ale wygrany. Spodziewasz się podobnego spotkania?
Owszem, we Wrocławiu było nam ciężko, ale trzeba pamiętać, że była to nasza pierwsza potyczka o stawkę w odmienionym składzie. Tamto zwycięstwo bardzo nas podbudowało i liczę na to, że niedzielny mecz również przyniesie nam trzy punkty. Gramy u siebie i mimo że pewnie będzie to wyrównane spotkanie, chcemy zaskoczyć Śląsk i cieszyć się z wygranej.
Czujesz już dreszczyk emocji przed tym meczem?
Szczerze mówiąc, czuję go od miesiąca (śmiech). Kończąc rundę, byłyśmy bardzo „nabuzowane”, przepełnione pozytywnymi emocjami, bo wszystko szło po naszej myśli. Zimowe sparingi również pokazały, że nadal robimy to, co lubimy najbardziej, czyli zwyciężamy. Miejmy nadzieję, że każdy nadchodzący mecz, zakończymy pozytywnym dla nas wynikiem.