Długo czekaliśmy, by ponownie zobaczyć jej radość ze zdobycia gola. Gdy już jednak ustawiła celownik, nie poprzestała na jednym trafieniu, a skompletowała pierwszy w swojej karierze dublet. Zapraszamy na rozmowę z Mileną Kazanowską, która meczu z Rekordem Bielsko-Biała nie zapomni pewnie nigdy!
W Bielsku-Białej zdobyłaś swój pierwszy dublet w rozgrywkach seniorskich. Jak się z nim czujesz?
Czuję wielką radość z tego, że mogłam pomóc drużynie. Wiem, że każda tak mała rzecz jak strzelenie bramki, pomaga w nabieraniu pewności w meczu, ale i w uspokajaniu tempa gry.
Ty na bramkę czekałaś naprawdę długo. Poprzednio w oficjalnym spotkaniu trafiłaś do siatki w meczu z GKS Katowice w poprzednim sezonie.
Tak. Nie ukrywam swoich emocji po zdobyciu gola. Gdy w Bielsku trafiłam po raz drugi, nie mogłam w to uwierzyć – nie sądziłam, że mogę strzelić dwie bramki w jednym meczu. Daje mi to naprawdę dużo radości.
Na boisko w meczu z Rekordem weszłaś w dość trudnym momencie. Zmieniłaś kontuzjowaną Agatę Guściorę. Trudno było wdrożyć się w to spotkanie?
Niestety Agata doznała poważnie wyglądającej kontuzji. Nie miałam zbyt dużo czasu na rozgrzewkę, ale byłam przygotowana do wejścia na murawę, zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Potrzebowałam co prawda kilku minut, by „poczuć” spotkanie i tempo gry, ale po chwili złapałam rytm.
Co ciekawe pierwszą bramkę zdobyłaś prawą nogą, co w twoim przypadku nie zdarza się często. Drugie trafienie to już jednak twój „klasyk”, czyli gol prosto z rzutu wolnego.
Po pierwsze, dobrze, że nie strzelam tylko lewą nogą, tak jak każdy myśli (śmiech). Po drugie, cieszę się, że „Oli” i „Kaczi” (Oliwia Rapacka i Weronika Kaczor – red.) tak fajnie rozegrały rzut rożny i dały mi świetną asystę. Po trzecie już, jestem wdzięczna, że dziewczyny pozwoliły mi uderzać rzut wolny.
Było nawet słychać, jak trenerzy krzyczeli z ławki, że to twoja pozycja.
Tak! Podobnie Dominika Dereń, która jeszcze przed meczem powiedziała mi, że gdy tylko będzie rzut wolny na lewą nogę, mam do niego podejść. Czuła, że strzelę!
Takie zaufanie koleżanek i trenerów pomaga?
Bardzo! Dzięki temu wiem, że drużyna we mnie wierzy, a to sprawia, że sama nabieram pewności, że mogę dokonać czegoś ważnego. To dla mnie niezwykle istotne.
Do końca sezonu pozostały dwa mecze. Medal mamy już pewny, ale jakiego koloru według ciebie będzie?
Oczywiście mam nadzieję, że złotego. Za tydzień czeka nas bardzo ważny mecz z Czarnymi Sosnowiec i właśnie na tym się teraz skupiamy. Nie patrzymy na tabelę, a na siebie. Musimy wygrać pozostałe spotkania, tak jak zrobiłyśmy to w Bielsku.
A jeśli za tydzień też będzie rzut wolny na lewą nogę, a ty będziesz na boisku, to podejdziesz do piłki?
Podejdę. I trafię.